Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi K2 z miasteczka Elbląg. Mam przejechane 34494.46 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 18.49 km/h.
Więcej o mnie.

2019 baton rowerowy bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Ka2.bikestats.pl

  • DST 184.89km
  • Czas 09:43
  • VAVG 19.03km/h
  • Sprzęt Trekuś
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Śladem MRDP - dzień 9

Sobota, 28 kwietnia 2018 · dodano: 28.04.2018 | Komentarze 1

No i co ja mam teraz pisać :D Podjazd, zjazd, podjazd, zjazd, podjazd, zjazd, stromy podjazd, stromy zjazd ... pot z czoła, bo podjazd ... pot na czoło, bo zjazd ... kurcze, jak ja się bałam na tych zjazdach ... przypomniały mi się zeszłoroczne Kaszuby ... tam straciłam na 20 km habulce przednie, tył zużyty ... zostałam praktycznie bez hamulców ... to było naprawdę ciekawe doświadczenie. Nie lubiłam podjazdów przecież, a przez brak hamulców czekałam na nie. A szczytów obawiałam się, bo tuż za nimi czaił się zjazd. Czujecie ten absurd? Wyczekiwać jazdy pod górkę, uciekać od zjazdów. Tym razem było podobie, ale tylko PODOBNIE. No przecież nie napiszę, że wyczekiwałam podjazdów :D Albo, że nie wyczekiwałam osiągnięcia szczytu :D Nie napiszę też przecież, że zjazdy bym chętnie sobie darowała, bo momentami tyyyylllle frajdy z nich było, ale tylko momentami.
Od rana czuję, że jazda nam opornie idzie. Gorąc daje się we znaki. Czas obiadu. Trafiamy do jakiejś knajpy, zamawiam kebaba na szybko, dla Mario makaron ... nie zapytałam ile to potrwa ... czekamy, czas płynie ... we mnie powoli poddenerwowanie się uruchamia ... przed wyruszeniem w trasę z Mariuszem obawiałam się tylko jednego - że czasu zbyt dużo nam będzie umykało z powodu przerw na papu. Ten kto Mariusza zna wie, że Mario KOCHA jeść. A przygotowanie papu TRWA. No i tym razem TRWAŁO. Niemal godzinę "straciliśmy" ... Mario wyczuł, a może nawet wysłuchał (nie pamiętam, czy powiedziałam wprost) ... czas "stracony" na papu pięknie później nadrobiliśmy - Mario uruchomił tryb "cyborg" i ostatnie kilometry sprawnie bardzo pojechały.
Pamiętam okolice Istebnej ... podjazd ... piękne szczytowanie ... ale ten zjazd ... tragiczny asfalt, ja nauczona już doświadczeniem amortyzator miałam zablokowany (dopiero w górach poczułam przewagę amorka zablokowanego nad niezablokowanym) ... ręce sztywne, bo kierownicę wyrywało, cała napięta, zęby zaciśnięte ... oj ... lepiej paszczaka otworzyć, żeby zębów nie stracić (i język schować, żeby nie przygryźć ... ale nie za szeroko, żeby muszek nie wszamać zbyt wiele) ... mieliście kiedyś takie dylematy na zjazdach? :D
Pamiętam też, że Mario "trochę" przegiął. Zjazd długi, pojechał bez hamowania, wyprzedził mocno, nie poczekał ... czy przegapiłam zjazd? ... uruchamiam Locus ... nie, jestem na trasie ... nie wierzę, że nie poczekał ... mijam strażaków na galowo, jakaś miejscowa imreza ... nie ma Go ... nie wierzę że nie poczekał ... jadę dalej, zaraz sprawdzę ma endomondo, może Go przegapiłam ... zerkam na telefon, nikt nie dzwoni ... może Mu się coś stało ... zatrzymuję się, sprawdzam Jego ślad w endomondo ... nie wierzę, że nie poczekał ... jest przede mną ... wiem, długi zjazd, więc jest miło ... i tak nie wierzę w to co widzę ... cóż ... jadę dalej ... wolniej, jak to w takich sytuacjach, koncentruję się na otoczeniu, dość trudne, bo na zjazdach jedyne co słyszę, to szum wiatru w uszętach ... jest, stoi ... chyba nawet nic nie powiedziałam ...
Nocleg w Willa Oliwia ... czysto, ładnie, ale nie polecam ... nie lubię ludzi TAK na kasę lecących.
Ustroń - bardzo przyjemne miasteczko - w sezonie jednak OBLEGANE. Co kto lubi ;) Ja tam czas spędziłam miło ;)

Kategoria Wyczynowość



Komentarze
sierra
| 06:46 środa, 23 maja 2018 | linkuj @Kasiu, to była Węgierska Góra, a makaron (penne) pozwoliło na uruchomienie trybu: cyborg ;)
Przepraszam :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!